Będzie nowy Krzyk, bedzie nowy Krzyk :) (wieczorny spacer z Balham)
Thursday 31 March 2011
Thursday 24 March 2011
Monday 21 March 2011
Ojczyźniane klimaty
Wyskoczy sobie człowiek raz na czas jakiś do ojczyzny - i od razu cała masa lokalnych ciekawostek przyrodniczych. Nie wiem, czy to pokuta za coś, czy po prostu pragnienie serca, w każdym razie próba nawracania miasta cesarsko-królewskiego na jedyną słuszną drogę chyba się nie powiodła, bo większego zainteresowania osobnik nie budził.
Informacja niezwiązana: kilkanaście metrów dalej, w fastfoodowym okienku można kupić "makaron chiński z kurczaka".
Informacja jeszcze bardziej niezwiązana: studenci Politechniki "zmnieniają świat". To ja dziekuję, pozostanę w "niezmnienionym"...
Monday 14 March 2011
A good service on all London Underground lines
Źródło
Należę do osób, które uważają londyńskie metro za co najmniej ósmy cud świata. Pałam do tego labiryntu miłością absolutnie bezkrytyczną i żadne planned ani unplanned station closures tego nie zmienią. Uczuciem tym nie zachwiał nawet dzisiejszy powrót z pracy. Czy też usilna próba dokonania tegoż, bo normalnym powrotem nawet przy najszczerszych chęciach nazwać by się go nie dało.
Kiedy czwarty pociąg odjechał ze stacji, zabrawszy z czekających ośmiu tysięcy potencjalnych pasażerów jakichś dwóch, w porywach do trzech szczęściarzy, udało mi się wcisnąć na peron. Wśród zgromadzonej gawiedzi panował jakże brytyjski nastrój "keep calm and carry on" - choc w tym przypadku trafniej byłoby stwierdzić "lie back, darling, and think of England"...
Najciekawsze w całym doświadczeniu były, ogłaszane z częstotliwością raz na półtorej minuty (tak, sprawdzałam - każde zajęcie jest dobre, żeby zabić czas podczas czekania na pociąg), komunikaty o "good service on all London Underground lines". Podczas gdy we mnie narastał porządny, z głębi słowiańskiej duszy płynący wkurw, pojedyncze, pełne angielskiej flegmy okrzyki "rubbish" i "bollocks" potencjalnych współpasażerów wskazywały zaledwie na delikatny niesmak. Pojawiły się też nuty filozoficzne, gdy jeden bystrzacha zaczął cokolwiek bardziej donośnym głosem dociekać definicji "good service" ("what, the lights are on?!"). Obecny na peronie pracownik metra mimo usilnych starań nie był w stanie pozbyć się z twarzy miny królika stojącego w obliczu sfory lisów i ewidentnie kombinował, jak by tu niepostrzeżenie pozbyć się służbowej odblaskowej kamizelki...
Udało mi się wcisnąć do dziewiątego pociągu, przy okazji z premedytacją i mściwą satysfakcją depcząc stopy wrednego typa, który chwilę wcześniej usiłował dowieść, że absolutnie nie da się "move down the carriage". Dało się. Trzeba tylko chcieć.
Saturday 12 March 2011
Subscribe to:
Posts (Atom)